poniedziałek, 12 lipca 2010

Komentarz do Mowy Tronowej JKM w Parlamencie autorstwa króla seniora Pavla Svobody

Jego Królewska Mość wygłosił wczoraj przed Parlamentem Królewskim (http://groups.yahoo.com/group/dreamsejm/message/4168) mowę tronową. Ponieważ mowa tronowa nie może stanowić przedmiotu debaty parlamentarnej, pozwalam sobie skomentować ją na łamach Gazety Furlandzkiej.
Jego Królewska Mość, co zrozumiałe, jest rozczarowany obrotem spraw w Parlamencie. Każdy widzi, że propozycje wypracowane przez Królewską Komisję Konstytucyjną są rozwadniane. Ci, którzy liczyli, że efekty pracy ostatniej KKK przyniosą przełom, podkreślali częstokrotnie, że już w samej Komisji pod nóż poszły najbardziej kontrowersyjne, ale też idące najdalej propozycje zmian. Zwraca na to uwagę także teraz JKM. Obecnie Parlament kontynuuje jednak przycinanie ustawie konstytucyjnej pazurków i piłowanie kłów to takiego stopnia, że jeśli ustawa zostanie przyjęta, będzie ona bardziej pluszowym kotkiem, niż tygrysem, na którego liczyli niektórzy.
Jego Królewska Mość zarzuca parlamentarzystom niekonsekwencję. Ich przedstawiciele byli, jak mówi, mało aktywni w trakcie prac Komisji Konstytucyjnej. „Nie rozumiemy zatem” mówi JKM, „skąd teraz tak żywe i ochocze zapędy do ingerowania w [projekt ustawy konstytucyjnej]”. Rozczarowanie ze strony JKM jest tu jak najbardziej zrozumiałe i oczekiwane. Zachowanie Parlamentu również jednak było do przewidzenia i nie ma w nim śladu niekonsekwencji. Jeśli przedstawiciele izb Parlamentu nie wykazywali zainteresowania zmianami w Konstytucji w trakcie prac KKK, to parlamentarzyści nie wykazują zainteresowania nimi także teraz. Bowiem „ingerowanie”, o którym mówi JKM, nie jest bynajmniej dodawaniem nowych zmian do projektu, a prawie wyłącznie wycinaniem istniejących propozycji. Parlament, a zwłaszcza Senat, od początku stanowił środowisko sceptycznie nastawione do potrzeby wprowadzania na obecnym etapie poważnych zmian do Konstytucji. Najbardziej wymowny był efekt lutowych obrad Parlamentu nad tzw. projektem Kalickiego – nie znalazł się w całym Parlamencie ani jeden poseł lub senator, który poparł projekt.
Kluczowym argumentem Jego Królewskiej Mości jest to, co nazywa On moralnym prawem Parlamentu do ingerowania w projekt wypracowany jako konsensus w Komisji Konstytucyjnej (lub raczej brakiem takiego moralnego prawa). „Te sześć miesięcy”, mówi JKM odnosząc się do okresu prac KKK „było w pewnych momentach bardzo burzliwe i trudne, jednak decyzja podjęta została demokratycznie i nie należy jej negować.” Wypada zwrócić uwagę, że decyzja tej samej sprawie, choć jak najbardziej demokratyczna, może być całkiem różna w zależności od składu organu podejmującego decyzję. Przedstawiciele izb Parlamentu stanowili w KKK de facto mniejszość. Teraz natomiast, decyzja zależy w całości od parlamentarzystów. Fakt, że Parlament może nie przyjąć projektu w kształcie zaakceptowanym przez KKK nie jest tu niczym nadzwyczajnym. Bardziej niepokojąca byłaby sytuacja, w której Parlament w imię źle pojętego „szacunku” i „etyki”, bezkrytycznie i mechanicznie przybija pieczątkę pod projektem ustawy konstytucyjnej. Posłowie i senatorowie obejmując swoje stanowiska wzięli na siebie pewne obowiązki, zwłaszcza w zakresie prawodawstwa. Uchwalanie zmian do Konstytucji to jedno z najpoważniejszych i najodpowiedzialniejszych zadań, przed jakim może stanąć członek Parlamentu Królewskiego. Rezygnacja z wykonywania swojej powinności do krytycznej analizy debetowanego projektu byłaby tu o wiele bardziej naganna, niż choćby zupełne ignorowanie konsensusu wypracowanego w KKK.
Mamy do czynienia z jednej strony z Królewską Komisją Konstytucyjną – organem nieumocowanym w naszym ustroju w żaden sposób i nieposiadającym żadnej faktycznej władzy, organem o charakterze czysto doradczym, który funkcjonuje okresowo. Z drugiej zaś strony mamy Parlament Królewski, jeden z najważniejszych fundamentów dreamlandzkiej monarchii konstytucyjnej – organ reprezentujący w swych izbach Naród oraz Prowincje. Oczekiwanie, by pierwszy organ objął pierwszeństwo przed drugim i by decyzje jednego wiązały drugi, jest nie do obrony.
Śmiem też twierdzić, że gdyby członkowie KKK świadomi byli, że ich decyzje będą bez żadnych alteracji wygrawerowane w marmurze, to przynajmniej niektórzy z nich głosowaliby inaczej, niż głosowali i przyjęty przez KKK projekt ustawy konstytucyjnej byłby dziś nieco inny.
Jego Królewska Mość słusznie zapewne antycypuje, że poprawki konstytucyjne, które Parlament w tej chwili „odkłada na półkę”, zostaną prędzej czy później ostatecznie utrącone. Proponuje więc, by zmiany dotyczące kadencyjności Namiestników Koronnych oraz poszerzenia składu Senatu zostały poddane pod osąd społeczeństwa w referendum. Decyzja tu należeć będzie faktycznie do samego Jego Królewskiej Mości, bo tylko Korona może rozpisać referendum. Nie sądzę jednak, by ta propozycja spotkała się opozycją ze strony członków Parlamentu. Choć Jego Królewska Mość używa w swej mowie pod adresem parlamentarzystów bardzo ostrych słów, prawda jest taka, że jak dotąd Parlament był bardziej ostrożny, niż mógł być z projektem KKK. Wspomniany wcześniej projekt Kalickiego to najbardziej wymowny przykład tego, jak projekt mógł był skończyć, gdyby nie waga autorytetu Królewskiej Komisji Konstytucyjnej. Choć wymagana do uchwalenia ustawy konstytucyjnej większość 4/5 jest niezwykle rygorystyczna, Parlament nie zdecydował się jeszcze na permanentne usunięcie żadnej z poprawek. Wyłączenie trzech najbardziej kontrowersyjnych poprawek wydaje się być jedyną możliwą drogą do uniknięcia upadku całości projektu KKK. Parlamentarzyści stoją przed trudnym zadaniem: jak nie lekceważąc swoich własnych powinności, nie doprowadzić jednocześnie do zaprzepaszczenia ponad czterech miesięcy pracy Komisji Konstytucyjnej. Realizacja tego zadania wymagać będzie niestety wypracowania nowego konsensusu i pozostaje liczyć na to, że Jego Królewska Mość, który jest pełen szacunku dla decyzji KKK, uszanuje także demokratyczną decyzje Swojego Parlamentu.

niedziela, 27 czerwca 2010

Starcie z JKW TomBondem - opracowanie Bogusia


Witamy serdecznie z areny gladiatorów, gdzieś zagubionej głęboko w internecie. Już dzisiaj zobaczymy starcie tytanów na które wszyscy wyczekują z niecierpliwością! Bez zbędnych słów przechodzimy do prezentacji dzisiejszych wojowników: w narożniku czerwonym Mateusz Conroy wicehrabia Shakur oraz Bogusj de Cubalibre o łącznej masie 153 kg oraz wzroście 357 cm! Są to doświadczeni zawodnicy i to nie będzie ich pierwsza bitwa, choć moż się okazać ostatnią! Na przeciwko w narożniku niebieskim stoi człowiek legenda, pierwszy wirtualny król w Polsce, pierwszy król Dreamlandu. Jak o nim Mateusz powiedział "myślałem, że Pavel sobie jaja robi i to tylko legenda, osoba, która nigdy nie istniała". Panie i Panowie! Król! Senior! TOMBOND!!!

Do pierwszej runy rusza redaktor Mateusz: Na czym WKW się wzorował przy zakładaniu Dreamlandu? Była jakaś zagraniczna mikronacja - wzór, czy też Królestwo jest całkowicie autorskim pomysłem WKW?


T: Królestwo Dreamlandu jako takie, jest pomysłem autorskim. Nie wzorowałem się na żadnym konkretnym państwie, chociaż oczywiście wówczas pojawiały się już w zagranicznym internecie pierwsze twory, które dzisiaj być może nazwalibyśmy mikronacjami. Nie przypominam sobie jednak, aby był wtedy jakiś ustalony kanon czy formuła; można powiedzieć że mieliśmy do czynienia z wachlarzem zjawisk obejmujących
zarówno literackie opisy zmyślonych krain (nazwałbym je w dzisiejszym języku "fantasy-blogami"), jak i próby przeniesienia gier RPG do wirtualnej rzeczywistości. Proszę pamiętać, że ówcześnie internet opierał się niemal wyłącznie na html i dostępne technologie www były całkowicie statyczne, trudno było więc o rozwiązania porównywalne z dzisiejszymi. Tworzenie Dreamlandu było oczywiście zaczerpnięciem z istniejącej gdzieś tam idei, ale w warstwie szczegółowej było prawdziwym przecieraniem szlaków nie tylko a poziomie ustrojowo-społeczno-kulturowym, ale także technologicznym. Wystarczyła sama wyobraźnia, pasja historii i nauki o państwie. Z perspektywy czasu dobrze oceniam tamtą, być może budzącą dziś lekki uśmieszek politowania, pracę u podstaw. Sądzę, że Dreamland nie przetrwałby, gdyby był kopią lub prostą próbą przeniesienia obcych wzorców. Jestem przekonany, że fakt iż został stworzony w ramach jakichś trudno definiowalnych, rodzimych wzorców kulturowych, przez osoby z pewnego pokolenia, w konkretnym czasie i miejscu działające w sposób na ówczesne czasy bardzo twórczy i pionierski pozwoliło "tchnąć ducha" w tę wirtualną materię i czuję, że ten duch obecny jest nie tylko w Dreamlandzie, ale po części także w całym polskojęzycznym mikroświecie. Kto wie, być może jest to sam Hegla duch absolutny historii w wydaniu wirtualnym? :)


Po pierwszej rundzie, w której zawodnicy próbowali się wyczuć i sprawdzić na co stać przeciwnika do boju rusza redaktor de Cubalibre: Jak się spodobało seniorowi przywitanie po przerwie, głównie przeze mnie, choć nie tylko. Czy senior nie uważa iż tak małe zainteresowanie było spowodowane zmęczeniem materiału jakim są mieszkańcy i ogólny brak chęci do czegokolwiek?


T: Sądzę, że jak na mało ożywioną współcześnie LD, wątek ten spotkał się z dość dużym zainteresowaniem. Dość jednoznacznie entuzjazm wyraził Jego Królewska Mość, lud zebrany pod pałacem Meladora w Ekorre, JE Ambasador zaprzyjaźnionego Mocarstwa. Pierwszy raz usłyszałem o sobie w mikroświatowej wirtualnej telewizji, gdzie wydarzeniu nadano rangę międzynarodową. Szczerze powiedziawszy w ogóle nie liczyłem na to, ani nie spodziewałem się takiego przyjęcia, którym jestem pozytywnie zaskoczony, nawet jeśli w pewnej mierze miało to znaczenie jedynie retoryczne. Dlatego pozwolę sobie nie zgodzić się z tezą przemyconą przez Pana Redaktora w tym pytaniu.


Po ekspresowej rundzie drugiej, na ring znowu wkracza pewnym krokiem Shakur junior: Czy WKW jest zwolennikiem osłabienia władzy królewskiej na rzecz Rządu?

T: Czy delikwent, który założył dreamlandzką monarchię i stołuje się w Ekorre, mógłby być zwolennikiem osłabienia władzy królewskiej? :) Poważnie mówiąc, sądzę że odpowiedź na to pytanie nie może być
jednoznaczna. Monarchia jest z pewnością trwałym elementem Dreamlandu i doświadczenie historyczne pokazuje moim zdaniem, że mocna tradycyjnie pozycja Króla nie wyszła jak dotąd na złe Dreamlandowi.
Owa tradycja jest głęboko wpisana w charakter tego państwa. Oczywiście wiele zależy także od bieżącej sytuacji, a raczej zachodzących zmian w szerszej perspektywie - tradycje nie są przecież po to, żeby kurczowo i ślepo trzymać się ich ortodoksyjnej wizji. Dostrzegam pewną wartość w monarchii jako takiej, gdyż "ciągłość władzy" nabiera w wirtualnym państwie szczególnego znaczenia, zwłaszcza w czasach kryzysu lub wyludnienia. Silna identyfikacja Króla z państwem i władzą może tak samo pomóc w pewnych warunkach, jak szkodzić w innych i dynamika tych przemian jest nieco inna w państwach wirtualnych. Inną kwestią jest oczywiście, że Dreamland miał tradycyjnie szczęście do osób monarchów; moi następcy byli, każdy na swój sposób, wybitnymi osobowościami, zdolnymi budowniczymi i przywódcami, nieprzeciętnymi humanistami o otwartych umysłach, ludźmi wielu talentów i fachowej wiedzy. Tak czy inaczej, nade wszystko przestrzegałbym jednak przed zbyt prostymi analogiami do mechanizmów politycznych w państwach rzeczywistych.


Czwarta runda znowu spokojna, redaktor Shakur nawet się nie spocił, za to po seniorze widać już pierwsze oznaki wyczerpania, czyżby to wina podeszłego wieku, a może tylko zmydlanie oczu? Aby nie było zbyt łatwo do ataku już się pali de Cubalibre, GONG! De Cubalibre zaatakował niczym wściekły pies: Senior jest jednym z pierwszych mistrzów odpowiadania na posty jak rasowy polityk (Nimitz był drugim mistrzem, a ja jestem trzecim), z pomijaniem tego co nie wygodne. Senior zignorował moje pytanie o Ministra Spraw Zagranicznych. Jest senior w stanie wymienić jakiś ministrów korony?


T: Miło mi być umieszczonym w tak szacownym gronie razem z Panem, Redaktorze :) Nie unikam odpowiedzi, ani też nie rozumiem czemu pytanie miałoby być niewygodne. Nie odpowiedziałem i nie mam zamiaru spełniać Pańskiego życzenia, ponieważ nie przypominam sobie, abym zgłaszał akces do jakiegokolwiek teleturnieju ani musiał cokolwiek komukolwiek udowadniać. Taki przywilej wirtualnego staruszka o wirtualnej lasce, parafrazując nieco Pańską wizualizację mojej osoby.

Ostra runda, zawodnicy dali sobie kilka mocnych strzałów, dobrze że gong uderzył bo mogło by być bardzo gorąco! W rundzie piątej to starcia znów staje Mateusz i zaczyna od sprytnej zagrywki taktycznej, nie ma to jak wyprowadzić przeciwnika z równowagi: Co WKW sądzi o zastąpieniu Listy Dyskusyjnej przez Forum w KD?

T: Nie mam do końca wyrobionej opinii w tej kwestii. Moja pierwsza intuicja podpowiada mi jednak, że LD jest tak integralną częścią Dreamlandu, że rezygnacja z niej może być dla Królestwa niebezpieczna, ale być może się mylę. Mam pewne wątpliwości.


To była spokojna i można powiedzieć nudnawa runda, obaj zawodnicy odczuwają już zmęczenie, mam nadzieję iż zdają sobie sprawę iż to dopiero półmetek! W szóstej rundzie człowiek od wszystkiego, Bogusj de Cubalibre znów atakuje, wygląda, że ten zawodnik koniecznie chce znokautować i zakończyć walkę przed czasem: Chciałbym troszkę odkurzyć sprawę z zamierzchłej przeszłości, pamięta senior sytuację secesji Solardii? Jako jeden z winnych, m3owa tutaj o mnie, ma mi senior coś do zarzucenia?


T: To dość osobliwe pytanie z punktu widzenia sztuki dziennikarskiej, przynajmniej moim zdaniem. Równie niekonwencjonalnie pozwolę sobie odpowiedzieć pytaniem (może pozostać ono retoryczne): A czy szanowny Pan Redaktor ma jakieś wyrzuty sumienia i poszukuje rozgrzeszenia?

To musiało zaboleć! Wojownik z Erboki się zachwiał i wydaje się być zamroczony: "nie mam wyrzutów, szkoda że nie wszyscy wynieśli z tego lekcji" - ripostuje.

Proszę państwa to już siódma, miejmy nadzieję, że szczęśliwa runda. Jak zawsze spokojnie i technicznie do walki staje Mateusz: Przez jakiś czas WKW był dziekanem stosunków międzynarodowych na UKD. Czy jest możliwe, że WKW zdecyduje się powrócić do pracy naukowej w Dreamlandzie?

T: Póki co mam całkiem sporo pracy naukowej i ze studentami w realu, jednak na przyszłość niczego nie wykluczam :)


W tej ekspresowej rundzie senior TomBond odkrył trochę kart, tak sie zastanawiam, w której podstawówce ma tych swoich "studentów":-) Do rundy ósmej znów staje de Cubalibre jednak zaczyna walkę jak zupełnie inny człowiek, spokojnie i taktycznie. Jak z tym porzdzi sobie senior? Skoro już mowa o stosunkach międzynarodowych, jak się senior zapatruje na relację Królestwa z Triumwiratem Erboki? Mówię tutaj o marnowaniu czasu, udawanie "przyjaźni", (nie)chęci współpracy i pustych deklaracjach Dreamlandu.

T: Jestem zwolennikiem otwartej polityki zagranicznej. KD ma szczególną pozycję w świecie polskich mikronacji; dla wielu z nich genetycznie i historycznie był lub pozostaje punktem odniesienia, bliskie są także więzi personalne, czego Pan jest najlepszym przykładem w przypadku Triumwiratu Erboki. Stąd polityka zagraniczna Dreamlandu ma szczególną pozycję w polskim mikroświecie. Jest to temat złożony, łączący się w ogóle z zagadnieniem natury potęgi i siły w mikroświecie. Notabene, skoro dystyngowany Erbokanin odpowiadający za sprawy zagraniczne Triumwiratu jest z urodzenia Dreamlandczykiem i to w dodatku tak żywo zaangażowanym w życie KD, to pozwolę sobie skonkludować, że owe stosunki bilateralne są widocznie lepsze niż wynikałoby, ponownie, z tezy zawartej w Pańskim pytaniu.

Mistrz ciętej riposty! Jednak to nie zawodnicy powinni się chwiać, a minister Svoboda oraz Premier de Brolle. Dwa szybkie lewe proste, później jeden prawy prosty i na koniec lewy hak! Po takiej kombinacji każdego by można znosić z ringu. Mateusz rusza "z kopyta" i postanowił nieczysto zagrać: Co spowodowało, że WKW postanowił nagle znów zapisać się na LD KD i po dłuższej nieobecności odezwać się do rodaków?


T: Troska i miłość do wirtualnej Ojczyzny :)

Wszystkim mogłoby się wydawać iż to Mateusz zdecydował się faulować, jednak sam Tombond nie był święty podczas tego starcia. W następnej rondzie, to juz dziesiąta z kolei, do boju rusza Erbokanin: Czy senior tęskni za tronem? W końcu konstytucja nie zabrania "come back'u".


T: Pytanie dość zaskakujące - nie przyszło mi to nawet do głowy. Konstytucja może explicite o tym nie stanowi, ale czy konstytucyjnie dopuszczalne w Dreamlandzie byłoby ponowne osadzenie na tronie tej
samej osoby - nie jest dla mnie tak oczywistym. Z pewnością w naszych warunkach stanowi to ciekawe zagadnienie z zakresu prawa konstytucyjnego.


Nie ma to jak zaskoczyć swojego przeciwnika. TomBond, jak sam przyznaje, został ostro zaskoczony i tym razem to senior się chwieje po ostrym ataku. Redaktorzy Gazety Furlandzkiej widzą swoją szansę i nacierają dalej. Dreamlandczyk pyta Dreamlnadczyka: Jak WKW ocenia ustrój Dreamlandu dzisiaj? Jest lepszy czy gorszy od tego, kiedy to WKW zasiadał na Tronie?


T: Ani lepszy, ani gorszy. Każdy czas ma swoje wymagania i potrzeby, ewolucja ustroju państwa jest rzeczą naturalną; gorzej gdyby był niezmienny, skostnienie jest zazwyczaj zabójcze. Dreamlandzki ustrój, także w warstwie zwyczaju i praktyki, a nie tylko pozytywnego prawa, jest dziś z pewnością dużo dojrzalszy niż w pierwszych latach istnienia państwa, co jest bardzo istotne, pozytywne i dobrze wróży na przyszłość.


Ostatnie pytanie podczas tego starcia, Bogusj de Cubalibre: "postaram się seniora nie znokautować". Jak ocenia senior swoje szanse na dłuższy pobyt na LDKD? Dodam, że mam na myśli aktywny pobyt, a nie mizerną egzystencję jak setka innych zapisanych na LDKD.


T: Jestem zawodnikiem wagi ciężkiej Panie Redaktorze.


GONG! To już jest koniec! Jednego jesteśmy, nie ma KO! Poczekajmy na wyników sędziów, oto i one:

Sędzi pierwszy: [ 102 - 112] , sędzia drugi: [97 - 105] , sędzia trzeci: [ 115 - 117 ]

I wszystko już jest jasne! Panie i Panowie! W pierwszym starciu tytanów zwycięzcą po jednogłośnym orzeczeniu sędziów zostaje....: CZYTELNIK! Tak drodzy czytelnicy to Wy jesteście wygranymi w tej walce i chyba nikt nie ma wątpliwości w słuszność tej decyzji. Bez podsumowań, bez reklam, żegnamy się z tego spotkania wagi ciężkiej w kolejności:

Mateusz Conroy wicehrabia Shakur Gazeta Furlandzka: Z góry dziękuję za odpowiedzi i załączam najszczersze wyrazy szacunku.

Bogusj de Cubalibre Gazeta Furlandzka (choć nie tylko), to było bardzo dobre starcie, mam nadzieję iż nie ostatnie.

Również dziękuję Mości wicehrabiemu Shakur oraz Panu Gogusj Cubalibre [pisownia oryginalna, przyp. redakcji]. Łączę wyrazy szacunku i serdeczne pozdrowienia.

środa, 23 czerwca 2010

Konstytucja w Parlamencie

Parlament Królewski (Izba Poselska i Senat pod przewodnictwem Marszałka Svobody) zebrał się aby debatować nad zmianami w Ustawie Zasadniczej. Projekt zmian przedstawiła Królewska Komisja Konstytucyjna. Projekt zawiera 2 artykuły, ale to pierwszy zawiera meritum sprawy. Ma on 15 podpunktów i określa zaprojektowane zmiany.

Podpunkt pierwszy wzbudził spore kontrowersje. Proponuje się tam wprowadzenie dla Namiestników Koronnych Prowincji czasu określonego (kadencji). W toku debaty przeciwko opowiedzieli się posłowie Buuren i Shakur, natomiast za proponowanymi zmianami Senator Weblandu Taheto, Marszałek Svoboda oraz poseł Ghardin. Na wniosek posła Buurena zmiana ta będzie rozpatrywana osobno niż reszta projektu. Można się spodziewać poparcia ze strony 3 posłów oraz Senatora Taheto oraz głosow przeciwko 2 posłów i 2 senatorów (Furlandzkiego i Surmalajskiego). Decyzja Senatorów z Morlandu i Luindoru stoją pod wielką niewiadomą.

Druga zmiana przeszła bez większego echa. Jest to przeniesienie stolicy Królestwa z Dreamopolis (zburzonego podczas Secesji przez Solardyjczyków) do Ekkore. Punkt trzeci to wykreślenie kwestii budżetowych z treści Konstytucji (będzie to utrwalenie stałej praktyki).

Czwarty podpunkt to krok naprzód ku decentralizacji. Prowincje będą teraz ustalały ustrój wewnętrzny niemalże samodzielnie (jedynie Namiestnik pozostaje zależny od Korony), powołanie lokalnych organów przedstawicielskich staje się fakultatywne.

Dalej mamy do czynienia z demokratyzacją obecnego ustroju. Obniża się progi referendalne i wiąże się ręce Króla w sprawie ustalania polityki wewnętrznej i zagranicznej. Od teraz te decyzje Korony będą musiały zostać przedyskutowane z Rządem Królewskim. Jest to zdecydowane osłabianie pozycji Korony - czyżby w założeniach na przyszłość było pozostawienia Króla tylko do celów ceremonialnych? Stała tendencja do osłabiania Władzy Monarchy wydaje się pochodzić od samych Królów. O ile JKW TomBond I posiadał władzę praktycznie absolutną przed nadaniem pierwszej konstytucji, o tyle następca JKM Roberta I może zostać ograniczony do przewodniczącego Senatu (jeśli tendencja się utrzyma).

Następna, już siódma, poprawka również wywołała ostrą debatę. Dotyczy ona poszerzenia składu Senatu. Przeciwko niej opowiedzieli się Senator Weblandu oraz posłowie Shakur, Buuren i Ghardin. Propozycja ta miała na celu marginalizację roli Namiestników Koronnych poprzez dodanie Królów Seniorów czy byłych Premierów do składu Senatu. Jest to zaburzenie dotychczasowego ustroju i krok wstecz w decentralizacji. Wydaje się, że celem KKK było tutaj odseparowanie władz centralnych od krajowych (które dostały większą władzę wewnątrz Prowincji). Jest to co najmniej niezrozumiałe.

Dalsze zmiany przeszły prawie bez echa. Zasadniczo projekt ma tak samo duże szanse na przejście, jak na upadek. Dziś ostatni dzień debaty, niedługo dowiemy się czy prace KKK nie pójdą całkiem na marne.

wtorek, 25 maja 2010

Estreicher, Ghardin, Shakur czyli Rząd - hybryda?

Nowy Rząd z Premierem d'Brolle na czele to nie, jak większość podejrzewa, ten sam rząd, który mieliśmy w poprzedniej kadencji. Tamten rząd składał się głównie z osób o podobnym poglądzie na teorię v-państwa, dziś wygląda to zupełnie inaczej. Jako "typowy przedstawiciel" poprzedniego rządu posłużyłem się arcyksięciem Ghardinem - mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe.

Dlaczego ten rząd nazywam wielką hybrydą? Ze względu na to, iż jest to rzeczywisty "Rząd Jedności Narodowej". Mamy w nim prądy skrajnie lewicowe, centrowe i skrajnie prawicowe. Spaja wszystko osoba Premiera, bardzo przeze mnie szanowanego (co zaznaczyłem po raz pierwszy w prywatnej rozmowie). Premier dobrze wypełnia swoje obowiązki. Przejdę teraz do analizy światopoglądu trzech "tytułowych" postaci.
Marcus Estreicher to oczywiście skrajna lewica. Jest on zagorzałym demokratą, przynajmniej był nim w momencie ostatniej zawieruchy z jego znaczącym udziałem. Nie jest popierany przez surmalajskie środowiska demokratyczne z powodów osobistych raczej niż światopoglądowych. Był kiedyś przez Księcia Wakowskiego i jego współtowarzyszy zwalczany, ponieważ był... Demokratą! Koło historii się zatoczyło w ironiczny sposób. Estreicher jest zwolennikiem jak największej władzy w rękach obywateli i wszelkiej innowacyjnośc w technice.
Arcyksiążę Ghardin, według niektórych reprezentuje swoją postawą większość społeczeństwa. Jestem w stanie się z tym zgodzić. Ale nigdy nie zgodzę się na to, że Ghardin to oportunista! Jest on politykiem centrowym. W pewnych sprawach jest bardzo postępowy, w innych zachowawczy. Swoją konserwatywną naturę ukazał podczas dyskusji o potencjalnym dreamlandzkim forum (jako wielki zwolennik pozostania przy Liście Dyskusyjnej). Jego postępowa myśl objawia się przede wszystkim w podejściu do dreamlandzkich systemów informatycznych. W sprawach systemu politycznego opowiada się raczej za zachowaniem status quo.
Mateusz Conroy wicehrabia Shakur (skądinąd autor tego tekstu) to skrajna prawica. Rojalista, wręcz legitymista. Nawet, kiedy miałem współdziałać z Alcheinem w walce o demokrację, nie godziłem się o naruszenie Świętej Władzy Monarchy i jego sukcesji, legitymizm pełną gębą. W sprawach informatycznych (LD czy forum, reforma innych systemów) opowiadam się za postępem - tu zgadzam się w zasadzie z Marcusem Estreicherem. W kwestii systemu politycznego, jestem zwolennikiem poszerzenia władzy Namiestników i Króla kosztem Izby Poselskiej i Rządu (decentralizacja; polecam artykuł "Szósta prowincja").

Czy taki rząd, tak skrajnie różniących się osób - przetrwa? Myślę, a nawet jestem przekonany, że tak. Dlaczego? Po pierwsze, Premier potrafi godzić ludzi o najróżniejszym światopoglądzie (w przeciwnym razie nie byłoby mnie i Marcusa w tym Rządzie). Po drugie, jak się okazuje - w pewnych kwestiach jest pełna zgoda. Potrzeba skoku cywilizacyjnego w informatyce to podstawowe zagadnienie, z którym każdy się zgadza. Kwestiami mniej znaczącymi zajmiemy się na pewno, kiedy postawimy Królestwo na nogi. Zakończę ten artykuł dawnym hasłem Stronnictwa Federalnego, wymyślonego przez któregoś z założycieli - "W służbie Królestwu...!"

niedziela, 23 maja 2010

Surmala, statystyki i Książę Tyler

Sytuacja w Królestwie wydaje się stawać napiętą. Władze krajowe Księstwa Surmali sugerują, aby nie współpracować z władzą centralną. Obywatelom Królestwa, nawet tym młodszym, przypomina się secesja. Najpierw izolacja, potem konflikt z władzą centralną, ostatecznie... Wszyscy wiemy o co chodzi. Tylko czy Książę Kalicki jest tak odważnym człowiekiem, jak Wielki Książę Morfeusz? Czy generała Wakowskiego stać na takie posunięcie, do którego gotów był Boguś? Raczej nie, bo (pomimo skojarzeń niektórych obywateli, nawet tych zacnych) sytuacja Surmali jest inna, niż była sytuacja Solardii.

Po pierwsze - inny jest "cel walki". Surmala walczy o demokratyzację całego Królestwa. Celem walki Solardii było przede wszystkim utrzymanie jak najszerszej autonomii. To ma znaczenie o tyle, że władze Solardii nie bardzo zwracały uwagę na to, co się dzieje poza ich krajem; władze Surmali ciągle o tym myślą.
Po drugie - inny jest rozmiar tych krajów. Solardia była jedną z największych i najaktywniejszych (jeśli nie największą i najaktywniejszą) dreamlandzkich prowincji. Nie sądzę, żeby ktoś w takiej sytuacji chciał Niepodległej Surmali. Mam nadzieję, że to tylko mrzonka.

Inną kwestią jest temat poruszony przez Łukasza Wakowskiego, dotyczący tego, iż do Surmali napływa tak mało obywateli, ponieważ przy rejestracji jest źle usytuowana. Myślę, że suchy racjonalizm nie pomoże ani tego dowieźć, ani temu zaprzeczyć. Po prostu trzeba to sprawdzić. Myślę jednak, że zmiana kolejności na pół roku, czy na 3 miesiące, czy na jakikolwiek inny odcinek czasu byłaby jedynie eksperymentem. Nie czas na eksperymentowanie w kryzysie! Najuczciwiej byłoby, gdyby zrobić tak, jak to wymyślił ax. Ghardin - niech kolejność wyświetlania prowincji przy rejestracji będzie całkiem losowa. Co prawda, w ten sposób nie potwierdzimy ani nie zaprzeczymy teorii generała Wakowskiego, ale możemy wiele osiągnąć. Skoro mieszkańcy Surmali tak dobrze czują się w swojej prowincji, jeśli będzie tam większy napływ mieszkańców - Dreamland będzie miał więcej mieszkańców. Mam nadzieję, że Książę Kalicki to nie Książę Tyler, że chce Wielkiej Surmali jako środka do Wielkiego Dreamlandu, a nie do opuszczenia Królestwa.

poniedziałek, 17 maja 2010

XV Kadencja

Zakończyły się wybory, nie długo rozpocznie się XV kadencji Izby Poselskiej. Zdecydowaliśmy się nie podsumowywać poprzedniej, a przedstawić kilka danych statystycznych. Danych wcześniej tak niezestawianych, czyli porównanie poszczególnych Prowincji.

Z danych statystycznych wynika, iż najwięcej spośród głosujących było Weblandczyków i Morlandczyków - stanowili po 22,22% wszystkich głosujących. Najmniej zaś było Luindorczyków, stanowili tylko 7,41 % co ewidentnie wskazuje na kryzys tej prowincji. Lepszy wynik odnotowała nawet Domena Królewska 14,81%, tyle co i Furlandia. Na środku stawki w tej statystyce znajduje się Surmala - 18,52%. Ilustruje to zamieszczony obok wykres.

Kolejną daną statystyczną, którą wzięliśmy pod uwagę przy analizie porównawczej Prowincji była liczba osób uprawnionych do głosowania - czyli ilu mamy obywateli w każdej z Prowincji (wcześniej - ilu jest na tyle aktywnych na tyle aby głosować). Nie wiele ta statystyka różni się od poprzedniej. Znów na czele Webland - 23,08% obywateli Dreamlandu to Weblandczycy. Republikę goni Morland - 21,15%. Na samym dole stawki tym razem Domena Królewska. Trzeba jednakże zauważyć, iż w Domenie mieszka tylko Król Dreamlandu oraz jego poprzednicy. Monarchowie to 11,54% społeczeństwa. Nie ma się z czego cieszyć - aż co dziewiąty Dreamlandczyk był lub jest Królem! Poza Domeną, na końcu stawki znowu Luindor - 13,46%. Nie wiele lepiej wygląda sytuacja Furlandii i Surmali - 15,38%. To również przedstawiliśmy za pomocą wykresu.

Kolejny punkt, nad którym zatrzymała się nasza analiza to frekwencja w poszczególnych prowincjach. Tutaj króluje Domena Królewska, aż 66,(6)% to frekwencja powyżej średniej w kraju i to dużo (średnia: 51,92%). Świetną frekwencję odnotowała również Surmala - 62,5%, powyżej średniej znalazł się też Morland - 54,55%. To tym bardziej wysoki wynik, jeśli zauważymy, że Morland jest drugą, największą prowincją! Równo połowa uprawnionych do głosowania zdecydowała się skierować do urn w Furlandii i Weblandzie. Webland to kraj z największą liczbą głosujących i uprawnionych do głosowania - nie ma się więc co dziwić, że znalazł się nieco poniżej średniej. Najgorzej ponownie wypada Luindor - frekwencja na poziomie 28,57% jest bardzo alarmująca. Tym bardziej, że to najmniejsza prowincja! Dobrze ilustruje to kolejny wykres.

A teraz statystyki trochę mniej typowe - ile procent głosujących w poszczególnych prowincjach zostało posłami? W Morlandzie, Luindorze i Surmali - 0%. Tu najlepszy wynik zanotowała Furlandia - aż połowa głosujących będzie zasiadać w IP! W Weblandzie będzie to 33,(3)%, natomiast w Domenie Królewskiej 25%. Na kanydatów z Furlandii oddano 38,1% wszystkich ważnych głosów, na Weblandczyków znów jedną trzecią, a na Króla Seniora - 28,57%. TO oczywiście najlepszy jednoosobowy wynik. Jeśli chodzi o podział mandatów 40% miejsc otrzyma Furlandia (majaca, przypominam siłę 15,38% obywateli - drugi wykres), tyle samo miejsc otrzyma Webland (dużo silniejszy - 21,15%). Pozostałe 20 % miejsc przypada Domenie (najmniejszej Prowincji).

Tych wszystkich danych nie podaliśmy po to, aby zadowolić matematyków. Z danych tych widać wyraźnie podział Prowincji na 4 zasadnicze kategorie:
1) Prowincje duże - Morland i Webland - dosyć aktywne;
2) Prowincje małe - Furlandia i Surmala - bardzo aktywne;
3) Prowincja na wymarciu - Luindor - prawie zerowa aktywność;
4) Prowincja "sztuczna" - Domena Królewska - bez życia wewnątrz.

Jakie wniosku wyciągamy z podziału prowincji na kategorie? Co należałoby, naszym zdaniem, zrobić z krajami poszczególnych "kategorii"? Oto nasza podpowiedź:
1) Starać się ożywiać już żyjących tam mieszkańców;
2) Starać się pozyskiwać nowych mieszkańców;
3) Wymyślić plan superradykalnych reform, albo wstąpić do Surmali/Furlandii;
4) Bez zmian.

Wszystkim posłom z tego miejsca życzę godnego reprezentowania swoich Prowincji i wyborców.

sobota, 10 kwietnia 2010

Requiem

Śmierć Prezydenta, koniec jego życia,
Przyćmiewa wszystko - ta wielka tragedia,
Zniszczyła we mnie już dobre uczucia,
"Koniec epoki" - donoszą nam media.